Na blogu jeszcze się tym nie chwaliliśmy, ale już w lipcu tego roku, podejmiemy się nie lada wyzwania. Przejdziemy (przeczołgamy?!) 100 km dystans ‘na raz’. Wszystko to na Jurassic Coast – Jurajskim Wybrzeżu w Dorset. Oczekiwany czas przejścia – około 28-30h … Tak, zwariowaliśmy! 😉
Do tego czasu jeszcze prawie 2 miesiące, a że jest to nie lada wyczyn, to przygotowujemy się trenując, maszerując coraz to dłuższe dystanse.
Ścieżka rowerowa z Bristolu do Bath – praktyczne info
Ścieżka rowerowa z Bristolu do Bath (lub z Bath do Bristolu!) ma dystans około 13-15 mil czy 21-24 km (zależy której tablicy informacyjnej wierzyć – ta na początku trasy z Bristolu mówi o 15, ta zaś w Bath o 13!).
My postanowiliśmy ją przemierzyć na nogach, w ramach treningu do naszego 100k Action Challenge. Trasa jest świetnie przygotowana dla rowerzystów – betonowa ścieżka wiedzie przez obrzeża miasta, zaciszne pola, czy okraszone drzewami tereny … ni to parki, ni to lasy.
My wyruszyliśmy z St. Philips Road w Bristolu (BS2 0JZ), z Newton Park. I pomaszerowaliśmy przez Mangotsfield, Warmley oraz Saltford kończąc w urokliwym Bath.
CZY WIESZ, ŻE … montujemy filmy z podróży i wakacji? Zajrzyj na naszą stronę VlogoVentura – nie pozwól by Twoje wspomnienia wyblakły! Stwórzmy razem Twój film!
Oznakowanie – nie sposób zabłądzić!
Cała trasa jest świetnie oznakowana, więc nie sposób zabłądzić. Są znaki malowane na ścieżce, są również znaki informacyjne, jak i bardziej artystyczne zdobione. Te artystyczne podają odległoś do Bath i do Bristolu. Jak i opisują dane miejsce.
Część trasy prowadzi wzdłuż torów kolejowych (stąd nazwa Bath Bristol Railway Path). Podczas jej przemierzania mijamy nieskończoną ilość widuktów, niektóre zdobione, a także kilka peronów, na których niegdyś zatrzymywały się pociągi. Atrakcją są również rzeźby (w tym pijący gigant!), murale i inne artystyczne akcenty, które naprawę dodają trasie uroku.
Trasa Rowerowa z Bristolu do Bath – top 3 atrakcje
- Prawie półkilometrowy tunel (czyli około 5 min marszu) – bardzo klimatyczny, oświetlony wystarczająco, żeby swobodnie przejść, choć nie chciałabym się tam znaleźć sama, chyba nawet za dnia … brr! W drodze powrotnej unosiła się w nim lekka mgiełka i odczuwalny był spadek temperatury. Fajna miejscówka!
- Stacja Kolejowa Bitton – przy której znajdują się stare lokomotywy, wagony itp. A do tego kawiarenka. Kiedy przechodziliśmy, odjeżdżał właśnie pociąg – jak potem doczytałam, jeździ on na trasie około 3 mil. I w sezonie jest opcja wykupienia Afternoon Tea – popłudniowej herbatki, czyli ciepły napój z kilkoma rodzajami kanapeczek i ciasta.
- Warmley Station – kolejna zaadoptowana, nieczynna stacja kolejowa – Warmley. Z kawiarenką, toaletami (bo poza tym i dwoma innymi punktami, skazani będziecie na łono natury… tudzież ono na Was!). A po drugiej stronie ulicy, przy starym przejeździe kolejowym, znajduje się również domek strużników, w którym zatrzymał się czas.
Trasa jest praktycznie płaska, więc nie zmęczycie się żadnymi stromymi podjazdami / podejściami. Jest również wygodna, jeśli wybierzecie się z wózkiem lub na wózku.
A kiedy najdzie Was ochota na kawę i ciacho, to wspomniana już stacja Bitton zaoferuje Wam doświadczenie niczym w Warsie – bo kawiarnia mieści się w wagonie. Alternatywą jest stacja w Warmley.
Najdalej wysunięty i ostatni punkt gastronomiczny bezpośrednio na trasie do Bath, to pub w Saltford. Tam zjecie coś konkretniejszego, więc idealne miejsce na pubowy lunch. My niestety nie mieliśmy czasu na goszczenie się po knajpach i posilaliśmy się tym, co targaliśmy w plecakach.
Jeśli czas Was nagli lub nie w głowie Wam przejście trasy Bristol Bath Railway Path w całości, to zdecydowanie polecam skupić się na pierwszych kilometrach, idąc z Bristolu w kierunku Bath, na których napotkacie powyżej wymienione atrakcje. Za Saltford już za wiele się nie dzieje… droga owszem ładna, bo pośród pól. Ale momentami aż monotonna, jak autostrada w Niemczech (Ci, którzy wracali autem do Polski, wiedzą o czym mówię!).
Kliknij tutaj po link do oficjalnej ulotko-mapki trasy rowerowej z Bristolu do Bath.
Dave – 80-cio paro letni Pan z Klubu Rowerów-Weteranów
Zawsze, przy okazji naszych eskapad, spotykamy ciekawych ludzi. Rok temu spotkaliśmy Tessę i Bryan’a (których możecie poznać w pierwszym odcinku naszego VLOGA, a którzy od czasu kiedy ich poznaliśmy, stali się dla nas Brytyjskimi dziadkami!).
Tym razem, przy stacji w Warmley, zagadnął do nas starszy pan na rowerze. Jak się okazało już po kilku minutach rozmowy, przynależał do klubu poświęconego rowerom-weteranom, w którym to organizował wycieczki rowerowe po Bristolu i okolicach.
Dave – weteran po 80-tce z zasobami energii, których pozazdrościłby niejeden dwudziestolatek!Kiedy usłyszał o naszym 100k challenge, podzielił się swoimi osiągnięciami – kiedy był młodszy, brał udział w różnego rodzaju ćwiczeniach. W tym w biegu na 25 mil, który trzeba było ukończyć w 10h. Dave kończył go w 5h i to z 20 kg na plecach!
Na pożegnanie powiedział nam, żebyśmy tak dalej chodzili, to do 100-tki dojdziemy. Bo najważniejsze jest, by być aktywnym! Sami słyszeliście! Mówi nam to weteran, więc żadnych wymówek – tyłki z kanapy i ruszajcie na spacer!
100k Challenge – Lekcja Pokory
Nasz treningowy wymarsz był świetny, choć trwał straaaaaaaaasznie długo, bo 11 godzin (44km – tam i spowrotem). Trasa zdecydowanie godna polecenia, choć jak na spacer, to może jednak fragment, a nie całość. Choć może to kwestia butów – my poszliśmy w naszych trekkingowych, co w połączeniu z asfaltem w drodze powrotnej odbiło nam się czkawką! Tzn. okrutnym bólem stóp … śmiem mniemać, że jeszcze kilka kilometrów i nabawiłabym się płaskostopia! Jednak takie treningi są bardzo potrzebne nam do Ultra Challange 100k na Jurassic Coast w lipcu.
Chyba będzie fair powiedzieć, że może trochę za szybko rzuciliśmy się na taki dystans, choć Dominik bez problemu przeszedłby jeszcze z 10km. Ja uderzyłam w mentalną barierę, każdy krok wiązał się z mega bólem. Bolały mnie stopy, prawe kolano, uda i biodra. Nie czułam zmęczenia jako takiego, ale ból narastał. I wizja kolejnych kilometrów do końca trasy była okrutnie dołująca. Mieliśmy być na 21. Potem spadło nam tempo, wyliczyliśmy, że będzie to jednak 21.30 … a 21.30 okazało się, że jednak jeszcze minimum 2h do celu. W tle dochodziły odgłosy burzy. Odpuściłam, bo trzeba wiedzieć, kiedy ze szlaku zejść!
Wnioski z lekcji pokory:
- Musimy zweryfikować nasze wyżywienie – co i ile będziemy jeść w trakcie trasy. I dużo więcej pić! Myślę, że skupiliśmy się na tym, żeby przejść trasę, niekoniecznie dbając by doładować nasze organizmy!
- Czas przestać odpuszczać treningi. Nie jest to łatwe, bo tu praca, tam urlop, to pogoda nie taka. A samo się nie zrobi!
- Konieczna jest lista rzeczy, które musimy zabierać – żeby ciągle o czymś nie zapominać. Wczoraj zabrakło nam kabli do powerbanków, kremu do opalania (na szczęście nie było za gorąco), ręcznika (bo miało padać) i okularów przeciwsłonecznych!!!
Jeszcze 54 dni … więc z drugiej strony, może dobrze – taki zimny prysznic, kop na zapęd, motywator do działania! Damy radę … W końcu Bo Chcieć To Móc! Jeśli takie dystanse to ciutkę dla Was za dużo, to zawsze możecie wybrać się do pięknego lasu Leigh Woods w Bristolu (można tam przytulić gigantyczną sekwoję!).
Bądź na bieżąco – daj łapkę w górę!
Bo Chciec To Móc – Vlog
A poniżej możecie sprawdzić jak zaczęła się nasza przygoda ze 100k, które jest naszą motywacją do tego by ruszyć się z kanapy!:
Po więcej Vlogów zajrzyj na nasz kanał! A po więcej inspiracji na to co porabiać w Bristolu zerknijcie do wpisu: 3 Świetne Festiwale Bristolu – wybierz się koniecznie!